Miało być o wodzie, ale gdy oglądam zdjęcia z weekendu widzę dom skąpany w słońcu.
W ubiegłych dniach go nie zabrakło. W tym świetle wszystko ładniej wygląda, a my dostajemy dawkę energii na przyszły tydzień. Słońce, wypoczynek, śpiew ptaków, pisk dzieci kąpiących się w balii. Odwiedziliśmy też kąpielisko kilka kilometrów od naszej wsi.
W naszej chacie wiszą makatki "świeża woda zdrowia doda". (Na te przeznaczę kiedyś oddzielny post). Kiedyś wspominałam, że gdy zaczęliśmy przyjeżdżać na działkę nie mieliśmy w domu wody. Był tylko kran na podwórzu. Potem mój tata zainstalował nam zlew na dworzu. Dawaliśmy sobie długo radę mówiąc, że przecież poprzedni domownicy musieli się z tym uporać. W "brudnej kuchni" stał stojak z miską. Trzeba było tylko nagrzać wody i ciągle przynosić świeżą do domu. Na dworzu kąpaliśmy się w balii lub robiliśmy prysznic z przewieszonego przez jabłonkę węża. Przez pierwsze sekundy woda była gorąca, potem lodowata. Zmywanie odbywało się na powietrzu . Do prania używałam zabytkowych tarek.
Ale w końcu zdecydowaliśmy się na dobudowanie łazienki. Do domu przylegał "kurnik". Kiedyś ciotka trzymała tu kury. Nam to pomieszczenie służyło za komórkę. Rozebraliśmy przybudówkę, a w to miejsce powstała łazienka i taras.
Oczywiście woda "popłynęła" też tutaj.
Zostańmy jeszcze w kuchni. Jest maleńka, ale mam tu wszystko czego potrzeba do codziennego przygotowywania posiłków. Bardzo lubię tą drobinę. Główne sprzęty to stół i kredens, mój ulubiony mebel w tym domu. Czeka go malowanie, ale kiedy? Półki, niezbyt zręcznie pomalowane, z pojemnikami starymi i sylizowanymi. W sumie każda rzecz tutaj zasługuje na oddzielą fotografię i słowo.
Pięknie a łazienka po prostu słodka:)
OdpowiedzUsuńpięknie - swojsko i przytulnie :)
OdpowiedzUsuńłazienka urocza :)
pozdrawiam serdecznie
Ja bardzo dobrze pamiętam takie czasy, gdy wodę nosiło się ze studni, wieczorem grzało sagany aby się umyć, a naczynia myliśmy w wielkich misach, bez ludwika, bez płynów do mycia, pamiętam to było na wsi u mojej kochanej babci, dzisiaj babcia nie żyje, po tamtych czasach nie ma sladu a we mnie jest cień wspomnień i przeszłości, bardzo kochanej, byłam taka młoda...
OdpowiedzUsuńStarałam się łazienkę dopasować do reszty domu. Niektórzy postrzegają ją jako zbyt nowoczesną. No cóż wychodek owszem mamy, ale za domem:)
OdpowiedzUsuńPani Jadwigo. Moja babcia też wspomina te czasy. Zawsze kiwała głową na tą naszą dążność do starego. Co innego tak mieć z wyboru, a co innego gdy było to codziennością i ciężkim nieraz życiem.
Aguś, lubię ten Twój klimat. Dla mnie wszystko jest świetnie dopasowane i MA swój urok.
OdpowiedzUsuńMacie też swoje magiczne miejsce, gdzie przyjeżdżacie bez bagażu trosk, bo te zostawiacie w domu. A to jest bezcenne.
Post przeczytałam już wcześniej ale nie lubię pisać, gdy nie mam czasu, tak po prostu byle jak.
Teraz napisała to co chciałam Ci napisać.
Serdeczności posyłam
mam też małe pytanko, czy P. nie denerwują komentarze ;)?
Piękny ten wiejski domek.
OdpowiedzUsuńI fajny blog o dwóch domach - można się wyszaleć stylistycznie. Konsekwentne dążenie do stylu - to lubię
Mam rozdwojenie jaźni właśnie takie - tu rustykalnie, tu elegancko. Niestety rustykalnie nie mam się gdzie na razie wyszumieć.
A wieszak z poprzedniego postu jest suuuuper
Asiu.To wszystko prawda.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tą poświęconą chwilę.
I te, które poświęcasz na blog Patryka. On bardzo się cieszy z każdego komentarza. Jesteś jego najwierniejszą obserwatorką.
Witaj Jerzynka. Tak mogę się realizować na obu tych płaszczyznach. Czasem nie mogę się powstrzymać i oba style wkradają się do obu domów w drobnych elementach.
Pozdrawiam.
Bardzo podoba mi się Twoja łazienka!Cudo! W kuchni bardzo przytulnie!mnóstwo pięknych detali!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak pięknie i swojsko w Twojej kuchni...a podobno to serce domu :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia